Taką narrację usiłują nam wcisnąć osoby odpowiadające za stan państwa w obliczu bałaganu towarzyszącego wyborom do samorządów. No trochę więcej niż bałaganu, ponieważ okazało się, że system do zliczania głosów, umożliwiał wejście do niego osobom niepowołanym, czyli także kreowanie wyników.
Narracja oparta na niezależności PKW. Narracja o tyle zakłamana, że niezależność nie oznacza, że PKW funkcjonuje w infrastrukturalnej i niezabezpieczonej przez organa państwa pustce. Skandalem jest że oprogramowanie używane do zliczania i wysyłania wyników wyborów nie zostało sprawdzone przez państwo, że nie potrzebna jest jego jakakolwiek certyfikacja.
Kabaretem jest, że dziś niektórzy politycy i dziennikarze, których zdolności informatyczne ograniczają się do wykorzystywania edytorów tekstu, przeglądarek internetowych i klientów poczty elektronicznej wyśmiewają się z wieku kilku sędziów, twierdząc, że odpowiadają oni za jakość rozwiązań informatycznych. Otóż nie.
Dziewięciu sędziów to nie menadżerowie którzy zapewnią świetną organizację czegokolwiek lub potrafić będą sprawdzić kod źródłowy oprogramowania. Od tego jest państwo, które im powinno służyć w tak bardzo ważnych sprawach i ich osłaniać, aby nie doszło do kompromitacji.
Tutaj wygląda to na xxx albo na szczyt braku zainteresowania. To jest kompromitacja państwa, rządu, sejmu, prezydenta a nie jakichś dziewięciu sędziów.