wyszedł zbrojny
w ciemności go warzono
by świata nie uprzedzić
skórę pokryto tatuażami,
co miały się dziać podczas ruchu
w oczy kryształy wciśnięto
co formy obracają i dopasowują
w płuca
- przechowywane w butelkach tchnienie
od środka pozłocono krtań
zbrojny więc wyszedł
pewien że krzyknąć zdąży
ptaki wyrwały mu język
słońce stopiło oczy
ziemia urwała nogę
a woda zabrała ręce
nieostrożnie uniesione
ni to w geście gniewu
ni pozdrowienia
opadł, by tą co mu została
jak świerszcz pocierać o odwłok
- przywołać kolekcjonera owadów
z jego bardzo długą szpilką
może innym razem
– westchnął ktoś, kto był świadkiem