To nie było tak,
że słońce, drzewo, że ptak
co gwizdał
kiedy w dupę dął mu wiatr
a raczej tak,
słońca blask rozczesywały drzewa
liśćmi dzieliły włókna
i spuszczały
światła tkaninę na trawę
i my
daleko zbyt
jak zawsze…
daleko, zbyt
trzymamy się za ręce
i czuję skórę twą
daleko, zbyt
stykają nam się głowy
czaszka o czaszkę trze
wyskoczyłbym i wskoczył
ja tu frustruję się
daleko, zbyt
oddechem przez twe nozdrza ja może wlecę dziś
daleko, zbyt
choć oddech twój mnie głaszcze
choć się ściskają usta
choć ciepło, wilgoć czuję
daleko, zbyt
wciąż ty tu, ja tam
albo na odwrót
wciąż nie możemy
a chciałbym by cząstki się objęły
i nie puszczały
a tak...
daleko zbyt i puszczę
a ty się wyrwiesz
do bani
choć mówią
ze rozdzielność obiektu i podmiotu
jest w tych kwestiach konieczna
więc, może było jednak tak
że słońce, drzewo, że ptak
co gwizdał
kiedy w dupę dął mu wiatr
a pod drzewem zając kicał
wielkanocne jajka znosił